Kibice Liverpoolu, czym się martwicie? Podopieczni Jurgena Kloppa będą przez jakiś czas na szczycie Premier League po tym, jak odrobili straty i uniknęli groźby w meczu z Luton Town na Anfield.
Ponieważ Mohamed Salah, Diogo Jota, Darvin Nunes i Trent Alexander-Arnold nie zagrali z powodu kontuzji, Liverpool miał cztery punkty w meczu z liderem Manchesterem City. Ostatecznie kompleksowe zwycięstwo 4:1.
Chiedozie Ogbene dał Luton prowadzenie, ale Virgil van Dijk i Cody Kakpo strzelili dwa gole główkami w ciągu dwóch minut, zanim Luis Diaz i Harvey Elliott przypieczętowali wynik.
Caoimhe O'Neill omawia najważniejsze punkty sensacyjnego powrotu Liverpoolu.
Luis Diaz próbuje ponownie
Pewnego wieczoru Liverpoolowi brakowało trio składającego się z Joty, Salaha i Nunesa, potrzebowali jednego ze swoich początkowych napastników, który uzupełnił braki. Diaz, grając u boku Kakpo i Harveya Elliotta, zapewnił jakość potrzebną w końcówce.
W pierwszej połowie Liverpool w dalszym ciągu szukał Diaza, który miał dużo miejsca, a lewy napastnik, Kakpo i Elliott, byli bardzo głęboko w ataku.
Kiedy jednak szanse spadły, reprezentantowi Kolumbii trudno było utrzymać formę kliniczną. Swoją pierwszą szansę podsumował pierwsze 45 minut: po świetnym podaniu bramkarza Gaomina Kellehera Diaz zamarł przed bramką, nie mogąc oddać żadnego strzału.
Pod koniec frustrującej połowy, w której przeciwnik nr 7 Ogbein wykazał się opanowaniem i wyprowadził Luton na prowadzenie, Diaz oddał jeden strzał na bramkę, dwa zablokowane i trzy niecelne.
Diaz miał trzy szanse w pierwszych sześciu minutach drugiej połowy i jeśli miał paść gol, wyglądało na to, że padnie on między trzęsącymi się nogami Diaza na lewym skrzydle Liverpoolu. Zmęczył nie tylko siebie, ale także Luton.
Van Dijk mógł dokonać przełomu, ale przyjął to ze spokojem, gdy Diaz ponownie pojawił się na chwilę, gdy Liverpool przegrywał 2:1. 27-latek pobiegł świętować ze swoim ojcem Luisem Manuelem i skakał z radości na arenie.
Jak Liverpool zmienił sytuację?
Jeśli nie gol Virgila van Dijka w 56. minucie, który przywrócił Liverpool na poziom, to jaki był cel kapitana?
Gdy rozpoczęła się druga połowa, Anfield wydawało się zupełnie innym miejscem. Kibice Liverpoolu wiedzieli, że muszą wesprzeć swoją drużynę po przegrywaniu 1:0. Hałas nie ustawał przed strzalem Van Dijka, a 125 sekund później stał się jeszcze bardziej szalony, gdy Kakpo głową skierował Liverpool do ataku.
Przy obu golach kluczową rolę odegrał Alexis McAllister. Argentyńczyk w ciągu dwóch minut pomógł sobie w zdobyciu dwóch głów, z czego pierwszy wykonał po rzucie rożnym z prawej strony, a drugi instynktownie uderzył głową w dośrodkowanie Kakpo ze środka pola karnego. Liverpool potrzebował spokoju w chaosie, a Mac Allister wzniósł głowę ponad ogłuszający marsz na Anfield, aby go zapewnić.
Liverpool całkowicie zwolnił hamulce i latał raz za razem w Luton. Ostatecznie zostali nagrodzeni bramką Diaza i podwyższyli na 3:1, po czym Elliott odwrócił sytuację, a cała trójka początkowych napastników gospodarzy znalazła się na liście strzelców.
Wydawało się, że połączył się z energią kibiców Liverpoolu i zapewnił drużynie pozycję, której żałośnie brakowało w pierwszej połowie. Po przerwie zagrali z polotem i swobodą, ale przede wszystkim agresją.
Anfield to forteca
Po tym, jak Diaz strzelił gola, który dał Liverpoolowi trochę oddechu, Kobe zaczął skandować „Liverpool, lider ligi”. Zaśpiewali ją ponownie, gdy Elliott w doliczonym czasie gry umieścił piłkę w lewy górny róg i podwyższył wynik na 4-1. Kibice na Anfield mogli śpiewać bez względu na wynik, ale strata punktów u siebie w noc po zwycięstwie Manchesteru City nie wchodziła w grę – i wiedzieli o tym.
Luton kilkakrotnie w tym sezonie okazało się trudnym klientem i zmusiło Liverpool do wyrównania w końcówce meczu i odzyskania punktu w listopadowym meczu na Kenilworth Road. Kiedy Liverpool przegrywał dziś wieczorem 1:0, obawa przed większą liczbą straconych punktów była oczywista.
Rozpoczynając mecz, bez 11 zawodników z pierwszego składu gra przypominała skórkę od banana i w pierwszej połowie Liverpool nieco się poślizgnął.
W drugiej połowie wyszli jednak silniejsi. Liverpool wystawił swoją najmłodszą wyjściową jedenastkę w Premier League (średnio 25 lat i 65 dni), ale wieczór rozpoczął się od poważnej kontuzji, z jaką borykał się klub, a tylko pięciu nastolatków zaczynało na ławce rezerwowych. luty 2018.
Ostatecznie Liverpool pozyskał trzech młodych zawodników – Bobby’ego Clarke’a, Jamesa McConnella i Jadena Dance – aby zadebiutowali w Liverpoolu – mecz już się zakończył i wielu obawiało się, że pozostaną w tyle. złamać
Mają cztery punkty przewagi na szczycie tabeli i nie przegrali meczu na Anfield od porażki z Realem Madryt rok temu.
Deska rozdzielcza meczu Liverpool vs Luton pokazująca, jak drużyna Kloppa strzeliła gola w Luton
Co powiedział Klopp?
„To jeden z tych wieczorów, kiedy trudno przestać o tym mówić. To po prostu chce ze mnie wyjść.
„Jestem naprawdę szczęśliwy… Druga połowa była burzliwa. Wow! Byliśmy nie do pokonania. Uwielbiam to”.
Co dalej z Liverpoolem?
Niedziela, 25 lutego: Chelsea (Wembley), finał Pucharu Carabao, 15:00 GMT, 10:00 ET
W grę wchodzi pierwsze trofeum w sezonie, będące kontynuacją finału rozgrywek dwa lata temu, kiedy Liverpool wygrał 11:10 w rzutach karnych (strzelał Gaomhin Kelleher, Keba Arrizabalaga nie) po dwóch godzinach bezbramkowych. Ostatnio, gdy drużyny Kloppa spotkały się na Anfield pod koniec stycznia, było 4:1 dla podopiecznych Kloppa.
Rekomendowane lektury
(Zdjęcie na górze: Paul Ellis/AFP za pośrednictwem Getty Images)
„Totalna praktyka zombie. Nieprzepraszający analityk. Webman. Typowy fanatyk piwa. Introwertyk. Pisarz”.